Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ki przebudzenia natury. Kurtyna się podnosi, ptasia muzyka gra uwerturę, słońce wychodzi z za chmur, wczoraj jeszcze skorupa zimy pokrywała trupią ziemię, dziś królowa wiosna panuje i rzuca pierwsze kwiatki po triumfalnej swej drodze.
Jeżeli kaprys jaki matuchny natury (która umie, jak wszystkie panie, bywać kapryśną) nie przerwie tego dramatu woni i zieleni śnieżycą, gradem i wiatrami zimnemi, wiosna się rozwija, rozkwita, rozpęka tak, że nawet najbiedniejszy człek, co wyszedł w pole z chlebem suchym, ościstym strasznego przednówka, raduje się królowej wiośnie i życiu!
W końcu XVIII wieku, który wyznawał boginię Rozumu i bóstwu Natury cześć oddawał, wiosna też była czczoną, śpiewaną, obchodzoną niemal uroczyście.
Napawano się nią po pięknych parkach, przy posągach i ołtarzach wznoszonych Miłości, Przyjaźni, Wspomnieniom, rozmaitym alegorycznym istotom rzeźbionym z kamienia, ale sercu nieznanym.
Jest rzeczą pewną, że wieki, w których uczucia istotnego jest najmniej, najskłonniejsze są do chorobliwej sentymentalności.
Rousseau, którego dzieci chowały się w szpitalu, wzdychał do natury i idealnego bytu na jej łonie. Voltaire, handlujący zegarkami i pochlebstwem, pisał razem tragedje pełne najwznioślejszych sentymentów, z których się gdzie indziej wyśmiewał.
Nigdy tyle o sentymentach nie prawiono jak naówczas, gdy się starano z nich świat wyzuć i ostudzić.
W Jabłonnie też dewizy, rymy, zabawy, rozmowy tchnęły sentymentami. Wszystkie te panie, co mieniały swe afekty jak sukienki, lubiły prawić o stałej miłości, o poświęceniu bez granic, o bohaterach serca. A żyło się sobie dlatego, nie kusząc o doskonałość i ideały, jak Bóg dał, i nikt nikomu z tego nie czynił wyrzutu, bo — grzeszyli wszyscy.
Trzy czy cztery dni minęły w słodkiem upojeniu wiosną po wyjeździe nagłym Sylwji.