Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się jej słowa, z których wnosiłam, że się opamięta, że do rozumu przyjdzie. Nagle, raz powróciwszy z Pod blachy, wpadła do mnie rozweselona, szczęśliwa i oznajmiła, że Vauban ją z sobą zabiera.
Ruszyłam ramionami, chcąc czynić uwagi, nie dała mi mówić nic. Zamknęła usta...
Czeżewska, powtórzywszy po kilkakroć z najdrobniejszemi szczegółami, jak do tego przyszło, co mówiła, co czuła, jak była zrozpaczona, po długich narzekaniach pożegnała wreszcie milczącego i strapionego Grabskiego.
W kilka dni potem on sam w ulicy spotkał ekwipaż pocztowy księcia wiozący hrabinę Vauban, a w karecie spostrzegł siedzącą Sylwję, która, poznawszy go, rzuciła się w głąb powozu, jakby się przed wzrokiem jego ukryć chciała.
Ponieważ wszelkie sprawy pieniężne zdane były na Grabskiego, a rządca z listami tyczącemi się rachunków i gospodarstwa do niego się udawał, był więc zmuszonym Mieczysław kiedy niekiedy zajrzeć na Miodową ulicę. Najczęściej listy, papiery, pieniądze zostawiał u Czeżewskiej, unikając spotkania się z Sylwją, której widok bolesne, upokarzające na nim czynił wrażenie.
Jednego z następnych dni, potrzebując też oddać przesyłkę otrzymaną z Burzymowa, a wiedząc, że nie zastanie nikogo oprócz służby na Miodowej, Grabski zaszedł na górę.
Zybek, który się śmiertelnie nudził, bo miał już tej Warszawy dosyć, co nieustannie powtarzał („Ona mi już tu siedzi!“) — i służąca, przywieziona z Burzymowa — byli sami. Zdziwił się, nie zastawszy Czeżewskiej, która mu oświadczyła, że pupilce swej do Jabłonny towarzyszyć nie będzie.
— Cóż się z panią wojską stało? — zapytał chłopca.
— A, pojechała i ta! — odparł Zybek, ręką machając.
— Kiedy?
— A zaraz po panience! Przysłali po nią powóz