Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzali, że nam z Niemcami niedobrze. Więc, Pod blachą nic, tylko wyrocznia mody i opinij. — Nie wiesz o tem?
— Słyszałem praeter propter — odezwał się Burzymowski — ale, to jest zawsze dom kawalerski, dla mężczyzn, a kobiety...
Pokutyński popatrzał nań długo, długo i rzekł od niechcenia.
— Kobiety przecie przyjmuje pani Tyszkiewiczowa, a gdy jej niema (bo ona tu rzadko siedzi) — to jest przecie jej przyjaciółka, pani Vauban.
Posłyszawszy to imię, szlachcic, zdziwiony, stał dotąd długo niemy, i jakby wahał się wydać z niewiadomością swoją, wtrącił wkońcu nieśmiało.
— Ale bo widzisz, mówiłem ci, że jestem z za kordonu. Jak? jak? Vauban? Vaubin? Cóż to za jedna?
Szambelan wydął usta, wziął próżny kieliszek w rękę, i zamiast patrzeć w oczy Burzymowskiemu, zmrużywszy jedno oko, przyglądał się długo kieliszkowi, który był dosyć pięknie rzezany.
— Pani de Vauban — począł nareszcie wolno — pani de Vauban, hm — jakżeby ci to powiedzieć? Jest to emigrantka francuska, osoba wysokiego tonu, ekstra delikatnego zdrowia, ekstra wykwintnych sentymentów, — jest to przyjaciółka od serca pani Tyszkiewiczowej, która dla słabej konstytucji, nie dozwalającej jej się narażać na częste a długie podróże, raz tu przybywszy z panią referendarzową — ot, tak została Pod blachą, oczekując na powrót przyjaciółki, a tymczasem za nią robi honory domu.
Quo titulo? — zapytał szlachcic natarczywy.
— Jakto! rzecz bardzo prosta! jako przyjaciółka siostry księcia, i — jako gospodyni domu, który ma tylko gospodarza — rozumiesz?
Szlachcic głową kiwał z jakąś miną, jakby mu to jeszcze nie ze wszystkiem wydawało się jasnem.
— Jakoś ja tego spełna, mierząc naszemi obyczajami, nie rozumiem, — odparł Burzymowski, — albo