Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szambelana w chwili odjazdu niesposób wyszukać było, musiano go więc zostawić na kasynie, za co się nie gniewał, gdyż spotkawszy obywatela z za kordonu, schwycił go, kazał na dwie osoby postawić kapłona i burgunda i przegawędził z nim o owsie i pszenicy do północy.

VI.

Historyczna szopka, inaczej stajnia czy wozownia przy Łazienkach, w której się najwięcej pojedynków odbywało, była teatrem tylu dla księcia Józefa nieprzyjemnych, krwawych wypadków, iż, jakeśmy już wspominali, uprosił był u gubernatora Koehlera, aby koło niej pruski żołnierz stał na warcie.
Obecność tego reprezentanta władzy przez parę miesięcy wstrzymywała zapędy młodzieży, która musiała jeździć do Młocin, na Bielany, na Wolę, i biła się sobie nieszkodliwie po różnych kątach. Wkońcu do wozowni nikt już nie zaglądał, wyszła z mody, zamknięto ją na kłódkę, a żołnierza pocichu ściągnięto z nieprzyjemnego stanowiska, na którem się nudził.
Wiedziano już o tem w mieście, a że zimą mało kto i rzadko w Łazienkach gościł, sekundanci Odrzyńskiego wskazali znaną wozownię jako miejsce do rozprawy najstosowniejsze.
Nazajutrz rano warunki pomiędzy przyjaciółmi z obu stron były umówione, Grabski jednak swoim oświadczył, iż na żart bić się nie myśli, innej umowy, jak na pistolety, nie przyjmie, do pierwszej krwi lub... co Bóg da.
Starano się przynajmniej uczynić spotkanie mniej niebezpiecznem, naznaczając dystans o kroków trzydzieści. Szopa właśnie na tyle starczyła.
Odrzyński, zwany pospolicie Trawką, dlatego, że z powodu jakiegoś zakładu raz, długo bardzo zieloną trawię nosił w dziurce od fraka! był sobie dobrym, lekkomyślnym chłopakiem. Jedynak u rodziców, majętny, niekoniecznie rad był ginąć.