Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sylwja była temu rada, potrzebowała sama zostać z myślami swemi, z sercem wzruszonem, z wyobraźnią rozkołysaną. Czuła się jakby z chłodnej atmosfery rzuconą w ukrop jakiś, który ją parzył, przestraszał a razem nieznaną napełniał rozkoszą.
Przeszłość szeptała do niej strachem, teraźniejszość podawała rękę, aby biec po ukwieconej drodze. Prowadziła li ona do przepaści czy na zielone doliny edenu??
Smutny głos Grabskiego zdawał się mówić o przepaści, wesołe szczebiotanie nowych ludzi szeptało o edenach. Sylwja sama nie wiedziała jeszcze, co z sobą i sercem swojem uczyni.
Ziściło się to, czego pragnęła, weszła w świat pożądany, idealnym rycerzem wydający się jej książę był w niej niezawodnie zakochany — zajęty — winszowano jej szczęścia, ona drżała teraz jakimś przestrachem złowieszczym.
W tych myślach, rozwiązując swe piękne włosy, szambelanówna zbliżyła się ku zwierciadłu. — Na stoliku przed niem leżał prześliczny bukiet z fiołków samych złożony, skromny, wonny, a tak piękny!
Sylwja chwyciła go, niosąc do ust i twarzy, gdy zajrzawszy w głąb jego, spostrzegła zaledwie dostrzeżony rożek białego papieru!
Co to być mogło? Drżącą rękę zapuściła ostrożnie między ściśnięte fiołki i za kończyk malutki wydobyła z nich, cała zarumieniona, z sercem bijącem — bilecik!!
Dwie świece paliły się przy zwierciadle, rozerwała bilet prędko i zbliżyła się do jednej z nich, chciwie czytać poczynając. Liścik pisany był po francusku w stylu romansowym owej epoki, pełnym wykrzykników i zaklęć, patetyzmu i wymuszenia. Sylwji się jednak zdawało, że w nim znalazła drgające uczucie, prawdziwe, głębokie.
Był to w jej życiu pierwszy bilecik miłosny. Czytała go, odczytywała, w oczach się jej ćmiło, nasycić się nim nie mogła. Nieznany amant nie żądał odpowiedzi, ani żadnego faworu, błagał tylko, aby mu gwał-