Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak Koźmian, Osiński, Woronicz. Może nie wiedziano dobrze dokąd iść i gdzie się zajdzie, ale się usiłowano poruszać. Arcybiskup Krasicki krzątał się około założenia drukarni u siebie w Łowiczu, posługując się Dmochowskim, który dawniej Kołłątajowi chętnie przychodził w pomoc. Czacki sposobił się do życia publicznego, które nań czekało.
Księciu Józefowi, nie rozumiejąc go, miano za złe nietylko lekkomyślne życie jego, ale ton, jaki nadawał towarzystwu, wśród którego tak wybitne zajmował miejsce. Ale mógłże on innym być wobec Hoyma i Koehlera, chcąc się na swem wyczekującem stanowisku Pod blachą utrzymać? Co w innych osobach jego otoczenia było prawdą, u niego było zręczną rachubą i ofiarą.
Dawał na siebie krzyczeć, bo nie chciał zdradzić czego żądał i było mu to nawet potrzebnem. Im płochszym się ludziom wydawał, im koło niego szalano dziwniej, tem pewniejszym był łaski i spokoju.
Do najwspanialszych kolumn obalonego gmachu, stojących jeszcze na ruinach, należał dom pani kasztelanowej połanieckiej; — oaza spokojna wśród zawichrzonego, zmąconego młodego świata. Wiele zapewne podobnych jej znaleźć było można na prowincjach — w Warszawie był to dom jedyny.
Dorównywając mu powagą, ale nie cechami staropolskiemi, mógł stanąć obok dom starościny krakowskiej, ale tu francuszczyzna mocno się już czuć dawała gdy u pani Lanckorońskiej wcale jej nie było.
Tu życie płynęło, nie zważając na zmienione dokoła obyczaje, wedle trybu prastarego, przy krosnach, nabożeństwie, w bojaźni Bożej. — Starościna dla świata nie robiła ustępstw żadnych.
Gdzie indziej na płoche obyczaje przymykano oczy, w powszechnem zepsuciu znajdując ich usprawiedliwienie; u pani kasztelanowej czarne pozostało czarnem, białe było białem, a sąd jej przez rewerencję dla imion się nie zmieniał, jak gdzie indziej.