Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Piękna pani.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niejszych kwestji, i zadań tyczących człowieka, i w kilkudziesięciu wyrazach umiała mi dać poznać, że czytała, co o tem najsławniejsi pedagogowie pisali; przywiodła ich opinie, niektóre z nich usunęła, do zbytku podniosła inne, wysypała imion niezmiernie wiele, i w pierwszej chwili ulękłem się tej erudycji, której dna nie mogłem dostrzedz, tak wartko płynął potok.
Mówiąc wciąż, patrzyła na mnie, uśmiechała się do sędziego, poprawiała włosy, bawiła się nożykiem od książek, i jakby to wszystko razem nie starczyło jej jeszcze do zaprzątnienia umysłu nienasyconego, spoglądała z ukosa na rozłożony zeszyt, wielkim i bujnym zapisany charakterem, w którym postrzegłem poezje!...
Przemazane w kilku miejscach wiersze dowodziły, że nie były przepisywane, że ona sama była poetą.
Nie postrzegłem wówczas, że jak salon, tak wystawa umysłowych przymiotów i płodów, zbyt widocznie była przygotowaną na pokaz, i zdradzała niezmierną, pożerającą miłość własną... Nie miałem czasu odpowiedzieć ani słowa, takim potokiem uczuć, zdań, myśli, cytat, brzmiały jej prześliczne usta, tak żywo przechodziła z przedmiotu do przedmiotu, muskając je zaledwie, a umiejąc dowieść, że je poznała głęboko. Zaledwiem się zebrał na słowo, już mi się wyślizgnęła, przechodząc na inną drogę i uciekała w kraj nowy.
Nareszcie jakby znużona, podparła się na ręce białej i cudnie utoczonej, długie swe paluszki wplotła w warkocz, jakby go poprawić chciała, i dopuściła mi się odezwać. Przyznaję, że serce mi biło z mojemi prostemi wyrazami wychodząc na scenę, po tym fajerwerku olśniewającym; alem chłodno i rozważnie wypowiedział jej szczerze, jakie miałem idee o wychowaniu, ludziach i świecie. Nie wiem jak to się stało, że się one niezbyt od jej wyobrażeń różniły; kto wie, czy czarodziejski jej wpływ w głowie