Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czenie adhezyi, potwierdzenia — a nie mogę pozwolić, aby posądzenie takie było na mnie.
Historya zapisuje wszystko, nawet małe uczynki człowieka, a my należym do tych rodzin, których dzieje milczeniem pokryte być nie mogą. Spełniam obowiązek. Słabość byłaby występkiem...
Stryjowie nie nalegali, chociaż ubolewali oba.
Starszy z nich miał w sekrecie przed bratem prośbę do Gucia o małą pożyczkę kilkudziesięciu tysięcy, młodszy chciał też, kryjąc się z tem przed koniarzem, wyrobić sobie małą pomoc u Augusta — nie wypadało więc się narażać mu — i narażać go na wydatek dla jakiegoś tam stowarzyszenia.
Nazajutrz rano oba się tak wyrachowali — i umieli naprowadzić rozmowę, że synowiec domyślił się ich potrzeb i — z ochotą je przyrzekł zaspokoić.
— Widzisz, kochany stryju, — rzekł trochę żartobliwie — gdybym tę sumę dał im do tej spółki, któraby ją nieochybnie strwoniła, nie miałbym przyjemności ci nią służyć.
Ta uprzejmość synowca zjednała mu zupełnie ich serca, wzięli jego stronę we wszystkiem, śmiano się z Zenia i Toniego, nawet z księcia... W Szelchowie po południu znaleziono wszystko jak najpiękniejszem, pannę niezmiernie miłą i tak naturalną! Matkę tak rozumną i poważną — dom tak dystyngowanym!
Winszowano Augustowi, składano życzenia ze łzami w oczach.
Nawet ten cichy ślub w wiejskim kościółku, przy domownikach tylko, bez występu. skromny — wydał się wielce oryginalnym, trés comme il faut.