Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

być miała! Boże uchowaj! Boże ustrzeż! — powtarzał August.
Matka patrzała nań zdumiona i drżąca, z wyrazem, w którym i ból się i radość mięszała.
Wtem Bogucka, coraz bardziej drżąca i dająca oznaki niepokoju rosnące z każdą chwilą, wystąpiła gwałtownie naprzód.
— Otóż... otóż — po co to już próżno w bawełnę obwijać... otóż... ja już muszę powiedzieć całą prawdę. Bo to darmo! bo te tajemnice na nic się zdały... Posłaniec z listami i z tą wiadomością z Zalesia już od trzech godzin tu jest... a ja go zamknęłam... bo — bo myślałam — że jużci państwo do tego przygotować trzeba!
Bo to — prawda! Święta prawda! Umarł! umarł! I tam już na ordynacyi na naszego hrabiego czekają... Słowo daję!
Słysząc to hrabina matka, zbladła bardziej jeszcze a Bogucka przygotowaną wcześnie poddała jej wódkę kolońską. Hrabia August stał jak wryty, osłupiony, zdrętwiały, i, gdyby go największe spotkało nieszczęście, nie okazałby się mocniej i smutniej wzruszonym.
Ręce mu się załamały, głowę spuścił, milczał.
Kanonik szeptał niepewnym głosem..
— Wola opatrzności! Wyroki Boże... Zrządzenie Najwyższego! Niech się państwo uspokoją...
Zostawiwszy flakonik z wódką kolońską w ręku hrabinej, Bogucka wybiegła... Wkrótce po tem ukazała się z powrotem we drzwiach, cała drżąca, list trzymając w ręku, i ciągnąc za sobą człowieka, który