Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Plotka! oczywiście plotka! — zamruczał staruszek. — Mówią, że hrabia Franciszek Ksawery umarł!!
Hrabina krzyknęła bijąc w dłonie; August rzucił się niemal oburzony tonem wesołym, z jakim kanonik to powiedział.
Hrabia Franciszek Ksawery, rodzony stryj Augusta, był panem majoratu a raczej ordynacyi i osobistej fortuny ogromnej, która w razie bezdzietności jego miała spaść na tę linią, której August był głową.
Człowiek był w sile wieku, wdowiec bezdzietny i właśnie zaręczył się niedawno z bogatą dziedziczką jakiegoś szląskiego magnata.
Wiadomość ta przychodziła jak piorun, niespodziewana, do prawdy niepodobna.
— To nie może być! — zawołała hrabina, której twarz okrył rumieniec a potem bladość nagła, a hrabia August dodał:
— Niech Bóg nas od tego uchowa!
Słowa te były wyrzeczone z tak głębokiem przekonaniem, z taką prawdą i uczuciem, iż kanonik osłupiał.
— Tak! — powtórzył August — niech Bóg nas uchowa od tego nieszczęścia! Stryj Franciszek był rodzinie potrzebny, reprezentował ją godnie, byłaby to strata niepowetowana.
— Ale ordynacya spadłaby na pana hrabiego! nieśmiało szepnął kanonik.
— Właśnie od tego niech mnie Bóg uchowa! — gorąco odezwał się August. — Możecie mi wierzyć, księże kanoniku, iż mówię wam, co czuję (tu spojrzał na matkę). Nicby mi większej przykrości i boleści sprawić nie mogło nad tę wiadomość, gdyby prawdzi-