Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc już nawet ani jednego mazura na panu wytargować nie będzie można? spytała Berta złośliwie i napastliwie.
— Sądzę, że lepszych odemnie tancerzy nie zabraknie — rzekł śmiejąc się hr. August — ja już należę do rezerwy...
— A ja liczyłam go do służby czynnej — odezwała się hrabianka...
Hrabia bo masz tradycyą mazura, i szkoda talentu do narodowego tańca zaniedbywać, choćby dla tego, że nasz jest...
Hr. August rozśmiał się.
— Ja w mój talent nie wierzę, rzekł, ale za uznanie go bardzo pani dziękuję...
Gdy w salonie toczyła się ta rozmowa, przy której oczy nie próżnowały — Toni przechodzący ulicą, spostrzegł koczyk hr. Augusta przed domem Witów, a że znał wszystkie uprzęże i konie, nie miał najmniejszej wątpliwości o właścicielu...
Hr. August z wizytą u Witów! Niezmiernie to obudziło jego ciekawość. Chciało mu się wejść, aby być świadkiem, lecz... jak się tu znaleźć w obec nieprzyjaciela?
Chwilę zaledwie namyśliwszy się, Toni wbiegł na górę.
Odwiedziny te — któż wie? mogły zupełnie zmienić stan rzeczy. Musiał się naocznie przekonać o ich znaczeniu. Był we drzwiach salonu, gdy właśnie hr. August, nachylony nieco ku Bercie, wesoło się z nią ucierał o mazura...
Hrabina sztywna bardzo siedziała na kanapie,