Pani Szamotulska nie chciała tak przybyć sama, bez żadnej męzkiej opieki. Znajomych bliższych miała mało, wezwała pułkownikową, której mąż miał towarzyszyć, aby jechały razem. Pani Samulska z córką musiała też jechać na ten karnawał, była to osoba dobra, cicha, cała zajęta mężem i dziećmi, skłopotana zawsze, gdy ją na świat z jej spokojnego kątka wyciągano. Rada była nie jechać sama. Pułkownik galant dla kobiet, ofiarował się chętnie Szamotulskie wziąć w opiekę.
Panie te równie jak hr. August i jego matka nie miały miru u ludzi. Żyły zbyt odosobnione, Szamotulska zabaw nie lubiła, usuwała się od wszelkich intryg. Zarzucano jej to dumę, to szpiegostwo, to pedanteryą.
Nina, nawykła do swojego życia, które sobie stworzyła i urządziła tak, że nudzić się i tęsknić za zabawami nie miała czasu — przez posłuszeństwo tylko dla matki jechała na te męczące fety, które ją nudziły. Starała się z początku wytłumaczyć jej, że to było zbytecznem, — ale Szamotulska ucałowała ją, uprosiła. Potrzeba było, jak mówiła, pokazać się światu, aby nie sądzono, że się nim gardzi i pomiata.
— Przebędziemy te dni kilka ciężkich, zrobimy ofiarę, potem powrócimy do domu, a nasza cisza i spokój jeszcze się nam milszemi i droższemi wydadzą.
Jechała więc Nina.
Złośliwi panowie, dowiedziawszy się o tem, tłumaczyli przybycie hr. Augusta chęcią asystowania Szamotulskim. Utrzymywano bowiem uparcie, że się kochał w Ninie, że ją bałamucił i że — choć się żenić z nią nie mógł, potajemny romans prowadził.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/118
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.