Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Już to za hrabiostwo Witów i pannę ręczę, że, jeśli się do nich zechce zbliżyć, taką mu dadzą odprawę...
Oczy mu się zaiskrzyły.
— Naradzimy się jeszcze jutro — zakończył Zenio — bo — coś postanowić potrzeba. Jeżeli myśli uczestniczyć w tych zgromadzeniach, gdzie nas nie ma... no — to nam wypowiada wojnę.
— Oczywista rzecz — potwierdził Toni — naukę mu trzeba dać. Magnatowi się zdaje, że może iść, jak mu się podoba, nie podlegając karności żadnej... chce być trybunem ludu — z Panem Bogiem, lecz w takim razie rozbrat z nami.
Sławek potwierdził gorąco — Tak! rozbrat z nami!
Rozeszli się wszyscy.
Hrabia August wcale nie przeczuwając, co go tu czekać mogło, wybierał się w istocie czasu zapust do miasta. Nie ściągały go tu zabawy, ale potrzeba zbliżenia się do ludzi i bliższego ich poznania. Pomimo usiłowań wniknięcia w stan umysłów, czuł się tu jeszcze obcym, chciał znowu zbliżyć się do tej społeczności, której pragnął być użytecznym, i popatrzeć na nią w jednej z tych chwil zapomnienia się, swobody, wesołości, gdy charakter zbiorowy najwyraziściej a bezwiednie się uwydatnia...
Przybywał jako widz dla nauczenia się czegoś, z najlepszemi chęciami, nie przeczuwając, ile już tu niechęci nań czekało, ilu ludzi przygotowywało się mścić na nim za mimowolne przewinienia.
Toni następnych dni niezmiernie był czynnym, biegał od domu do domu, szeptał, dawał hasła. Hra-