Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan na czterech chłopach.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przez dwa dni nie odstępował od niej, akkommodując się wielce księżnie kanclerzynie i dając poznać, że mu panna w oko wpadła. Dalej jednak to nie zaszło.
Sosnowski odjechał do swoich, chcąc familię wybadać, czy przeciwną nie będzie, a panna Anna do Terespola wróciła, o niczem nie wiedząc. Wprawdzie wejrzenia strzeliste pana Sosnowskiego mogły jej coś dać do zrozumienia, lecz ona tego rozumieć nie chciała.
Wkrótce potem wojewodzic ruski stawił się w Terespola, i już tajemnicy z tego nie czyniono, po co tu przybywał.
Fleming starzał, rad był ściślejszym jeszcze węzłem połączyć się z domem, którego losy podzielać musiał, rad więc też był i przyszłemu córki marjażowi. W Wołczynie obawiano się może trochę jego coraz większego przywiązania do starościny Tymanowej, tembardziej, że ta pani bardzo zręcznie około własnych chodziła interesów — ale Fleming dając sobą kierować, do mezaliansu jednak dopuścić się nie był zdolny. Rola jego polityczna tak była związana z robotami Czartoryskich, iż przed projektem wydania córki, już się tylko ich narzędziem i pomocnikiem wydawał.
Sobek wysłużywszy Kaplonosy na owym nieszczęsnym sejmiku brzeskim, chociaż łask podskarbiego nie stracił, i owszem rósł w nich widocznie i do najtajemniejszych był przypuszczany konszachtów, nie posuwał się już wyżej. Zajmował na dworze toż samo stanowisko nieokreślone, na którem stanął od razu. Pomagał Morochowskiemu w kan-