Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan i szewc.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwykle był wzajemnym, bo i pan Dracz już czuł w sobie chętkę wykropienia mu skóry, choć jeszcze najmniejszego do tego nie miał powodu.
Odwróciwszy się od Janka, począł chodząc po izbie cedzić do siebie przez zęby.
— Gacha mi jakiegoś przysłali dla Ewusi, niezagrzeje on tu miejsca, przepędzę go ja rychło. Albo to ja sam sobie pisarza bym nie znalazł. Po co mnie ta troskliwość pana Starosty! Jakiś gołowąs warszawiaczek, co tak się koło gospodarstwa rozumie, jak ja koło dworowania — Po co to tutaj! Kto wie, może szpieg! a może być! I Jejmość trzeba pilnować w dwójnasób, bo djabeł nie śpi, a kobiéta variabilis.
Ale ja go wykurzę pręciuteńko! jak go pocznę zażywać po swojemu, jak mu niedam tchnąć, zobaczemy czy długo w Żalicach wytrzyma! Starosta pisze, dodał odczytując list, aby się z nim jak najlepiéj obchodzić! Obejdę się jak najlepiéj! potrafię, potrafię.
W złym sosie Dracz poszedł do żony, wyłajał ją, że zamiast prząść, motać, siedziała w chacie z załamanemi rękami, potém pociągnął się do obór i gumien, a klepiąc zdrowaśki, powtarzał w duchu.
— Wykurzę paniczyka! wykurzę.
Jakoż zaraz nazajutrz wziął się do tego pan Dracz; i dni następnych nie dał tchnąć Jankowi. Ale ten w początku odurzony, opamiętawszy się trochę, i domyślając o co szło Rządzcy, na nic nie zważał i milczkiem począł chwytać końce, z którychby mógł upleść oskarżenie na niego. — Raz na tę myśl wpadłszy znosił wszystko cierpliwie, byleby swego dopiąć. Dracz tak był daleki od tego, żeby się domyślał i domniemywał denunciacji, tak zresztą był przywykły do swojego trybu postępowania, że mu