Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan i szewc.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ta je jak pokarm pożądany i pożywa z roskoszą, nie czując wielkości tego, co mu dają; może bliższe drugiego świata czystszą jeszcze duszą, nie przeczuwa, że w starości, nad grobem, też same prawdy, też same myśli, które młodość karmiły, wystarczą przestraszając ogromem swym i potęgą, nadgrobnym dumanióm. Tu Marek posłyszał wielkie a tak proste zasady wiary: wszyscyśmy braćmi, wszystkich bez wyjątku ukochać potrzeba, wszystkim i wszystko przebaczać; świat przejść jak ciemne wschody, wiodące do jasnego przybytku, nie przywiązując się do ułudnych jego przyjemnostek, które piętnuje cecha wszystkiego ziemskiego: — znikomość. W górze zobaczył po raz piérwszy w światłościach Boga światów, Boga ludzi, do którego łona ojcowskiego dusza, po pielgrzymce bolesnéj, poleci spocząć na wieki. Maciejowa językiem dziecinnym, który odgadła, opowiedziała siérocie, że aby się tam dostać, gdzie wedle staréi naszéj pieśni
Królują Anieli,
potrzeba być czystym jak Anioł.
I dodała jeszcze co zbrukać może na ziemi — wszelkie uczucie nienawiści, wszelkie ukochanie siebie. A dziécię choć nie pojęło w początku; to powtarzało i usiłowało zrozumiéć, że życie winno być poświęceniem.
— Dla czego mówicie poświęceniem? pytał chłopak. — Jakże to człowiek święcić się może, to jest zostać świętym?
— Właśnie przez ten uczynek, który się zowie poświęceniem, moje dziécię, odpowiadała mu przybrana matka. Człowiek przezeń świętym się staje. — A poświęcać się znaczy, cierpiéć dla ludzi, życie dać dla nich, jak je dał Chrystus dla świata...
Stary Maciéj często, porzuciwszy kopyto i dratwę, któ-