Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 65 )

ły — świadkiem drugim podpisany Ks. Pleban z Mirowicz.
— Dosyć, dosyć, rzekł porywając się z krzesła zniecierpliwiony młodzieniec, żegnam pana muszę się udać do moich papierów.
— Do widzenia, odpowiedział pierwszy, chowając oblig, wkrótce będę miał honor zobaczyć go znowu.
Zaledwie drzwi zamknęły się za wychodzącym, strapiony Walery porwał się z krzesła, bledniał, czerwieniał i żywym chodził krokiem, tłumem nasuwały mu się myśli, widział już całą przestrzeń świata otrętwiałą dla siebie, widział się przymuszonym do twardej pracy, do ulegania cudzym wymysłom, i