Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 254 )

Nieboszczyk Pan Starosta, Panie świeć nad duszą jego, wielki był Pan, a dobrze się z ludźmi obchodził, to też my go i dziś jeszcze wspominamy!!
Gdy to mówił starzec, Pan Walery zabierał się do wyjścia, pożegnał tych dobrych ludzi, i ścieszką znowu wracał zamyślony do domu. Ptaszki świergoczące w leszczynie, dzięcioł jednostajnie kujący drzewo, szelest listków poruszanych wiatrem i oddalony odgłos szumiących wodnych młynów, cichość tylko przerywał. W kilka chwil dały się słyszeć kroki czyjeś w oddaleniu — była to Cesia z chustką w ręku, którą Pan Walery u Macieja zapomniał.