Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 240 )

żona; a serce odezwało się mimowolnie: zachowaj nas Panie!

Lecz, gdy na miejscu tego obrazu, niewinna, słodka, chętnie własne poświęcająca przyjemności dla uszczęśliwienia drugich, cicha i pobożna przyszła mu na myśl kobiéta, serce rzekło: trzeba się żenić!

Krótko trwało to omamienie; wszystkie sztuczne ułożenia, zmyślona i pozorna dobroć, chwilowa łagodność, słowem: obłuda i pokrycie swych skłonności, będące zasadą dzisiejszego modnego wychowania, przyszły ukryć wdzięczczny obraz tkliwej i łagodnej małżonki — oburzyło się serce Pana