Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 220 )

wał się ze stołka i obarczał grzecznościami bez miary i końca. Kilka prócz tego osób przechadzało się po pokojach, a między niemi, staruszek Pan Łyksza, z czerwoniuchnym nosem, wesołą miną, z wyłysiałą głową, na cienkich nóżkach dźwigających brzuch spory; chodził upatrując kiéliszka i butelki.

W tym tedy stanie byli wszyscy, gdy wszedł Pan Walery. Julja, Antoni, stryjenka i pleban szczérze go przywitali; reszta osób, z rozmaitemi minami i poruszeniami: Pani Stolnikowa grzecznym ukłonem, wdowa po Księciu dwuznacznym uśmiechem, Pani Podskarbina zaczęła szepty, Panna Petro-