Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 215 )

tność się malowała, znak oczywisty czułego serca. Czarno była ubrana, a wonny fijołków bukiecik więdnął przy jej boku — Obraz niewinności i szczęścia nie mógłby być od niej piękniejszym — czarne oczy, włosy ciemne, usta różane, i słodycz jakaś w obejściu i mowie, czyniła przyjemniejszą ją jeszcze.
Musiała wówczas myśleć o jakim bohatérze romansu, bo się zdawała mocno swemi myślami zajętą, a jej oczy wlepione były w ziemię. Biédna istota! może nie potrafiła znaleść drugiego serca, któreby jej uczuciom odpowiadać umiało!
Za nią obszerne zajmowała miejsce Cześnikowa, jak powiadają, Wendeńska, antyk w swoim rodza-