Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 174 )

oczy, nic nie odpowiedziała. Humor starca był najgorszy, zdawał się zadumanym, niespokojnym, unikał synowca; a ten przeciwnie z nadzwyczajną wesołością ciągle przywiązywał się do niego i usiłował zawiązać rozmowę.
— Czegożeś taki posępny stryjaszku! pytał go ciągle; a ten niewyrozumiałemi odpowiadał mu słowami, wymykając się, ile mógł tylko, od niego. Tak minął czas do wieczerzy, po której, gdy się kobiéty oddaliły, Walery wziął za rękę starca i poprowadził go do drugiego pokoju, tam posadził go gwałtem prawie na kanapie przy sobie, i zaczął z nadzwyczajną szybkością, opowiadać różne swoje