Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 171 )

cha się, jak gdyby odebrał brewe na Kardynała, a całuje tak nieustannie ręce Panny Zofii, jakby po raz ostatni w życiu ją widział. — Walery podobniejszy do posągu, niż do człowieka, nieporuszony, z zwieszoną na piersi głową i rękoma na krzyż założonemi siedzi, jakby o nowej kruciacie zamyślał.
— Ach! jakże długo czekać każe na siebie, zcicha rzekła Julja, chyba dziś może nie będzie.
— Przyjedzie niezawodnie, odpowiedział młody człowiek patrząc na Zofiję.
— Wszakto już blisko pół do dziewiątej, odezwał się Pan Walery — i wtém turkot zajeżdżającego powozu i odgłos stąpania, wszystkie