Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 166 )

wyrzekł, papier rozleciał się na kawałki.
— Więc Zofja jest moją? zapytał potém.
— Tak — pamiętaj tylko na słowo —
Ach! jakżem ją drogą okupił, dodał piérwszy wychodząc powoli.
Wagleer chodził wielkim krokiem po pokoju, zastanawiał się, szedł znowu, śpieszniej lub powolniej, zdawało się, iż mu coś dolegało — nie mógł krótkiej chwili pozostać spokojnie na miejscu, i jakby go paliła rzecz każda, którą brał w ręce, rzucał ją niecierpliwie natychmiast. Zgarnął nareszcie rozrzucone papiery w kąt stołu — siadł, podparł się i mil-