Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 11 )

powieści, dobrém być nie uznałem; krytyk już widzę marszczy czoło, brwi ściska i gotuje się na nowe zdanie: — Powieści, mówi on, pochlebiają próżnowaniu, żadnej nie przynoszą korzyści, świecą a nie grzeją, słowem na nic się nie zdały. — Nie śmiem tak ważnych zbijać zarzutów; kto ten rodzaj pisma potępia, niech go nie czyta, to najlepszy sposób — Komu jednak dotąd nic złego nie zrobiły, może i Pana Walerego przerzucić. Nie kosztuje on mi wiele czasu, nie życzę też sobie, aby kto chwile pracy poświęcone, na jego czytanie miał obrócić.
Lecz, co za los czeka moją powieść! Tysiąc obrazów oczom się