Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 128 )

bawią, lub do cudzej przykładają zabawy, smutnie z uczuciami jej serca, było w sprzeczności. — Sama jedna, myślała sobie, rzucona na świat szeroki, a jednak w ciasnym zamknięta obrębie, bez przyjaciół i znajomych, bez czułego i litościwego serca, skazana na nieprzerwane więzienie — Ach! cóż pocznę? zawołała mimowolnie, piękne swe oczy łzami zalawszy.
— Czapki, kapelusze, miotełki! odezwał się głos we drzwiach, przerywający dumanie Zosi i sen Plebana.