Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 123 )

wymieniający świętych, przy świętym Wincentym, skleił pobożne oczy, ruszył raz jeszcze wargami, Brewiarz na łóżko upuścił — i zasnął; a braciszek po kweście chodzący, zdejmując czapeczkę, wszedł do pokoju, i wstrząsając karbonkę, prosił o jałmużnę. Kobiéty są litościwe, i często zadaleko nawet tę cnotę posuwają; Zosia też, od płci swej nieodrodna, wyjmowała już dwózłotówkę z woreczka, gdy Pleban otworzył usta i oczy i surowym tonem, zgromił synowicę. — Idź do bogatszych, rzekł braciszkowi, niech cię Pan Bóg opatrzy — Zosia spuściła z westchnieniem dwózłotówkę nazad do woreczka i litościwie na odchodzącego spojrza-