Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Major.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wypływać na nie, na masce nie widać nic, oprócz znamienia ogólnikowego człowieka XIX-go wieku, indywidualności poznikały tu na obliczach widać jeszcze całą grę namiętności, wrażeń, charakterów, bólu, tęsknot i pragnień. Człowiek nadto jest dumny, żeby się ukrywał, jest jakim jest i dla malarza niema ciekawszych studyów ludzkiego lica nigdzie jak tutaj. Czytasz jak w księdze otwartej dzieje prawie każdej z tych żywych cegieł wielkiego gmachu, na każdem czole napisana historya człowieka, z każdych oczów myśl tryska szerokim strumieniem, żywa i gorąca... Nigdzie rysy te napozór tak jednostajne dziwniejszej nie doszły rozmaitości, od ideału do karykatury masz tu wszystko, co z twarzy człowieka uczynić można... Dodaj do tego postacie najosobliwiej wykształtowane nałogiem, obyczajem, znękaniem, zobojętnieniem, dodaj suknie pokrajane jakby umyślnie dla tej ludności nieboszczyków, z grobowego zda się całuna, pokapanego woskiem świec katafalkowych... oryginalniejszego nic nie napotkasz nigdzie w XIX wieku.
Tylko autochtoni mogą nie czuć i nie widzieć jak drogocennemi są dla znękanego jednostajnością Europy nowej owe leki. W istocie o wał opasujący gród zdaje się opierać fala co nieustannie, oblicze ziemi coraz nowo przetwarza. Tu cisza i martwość świata, który walczy i opiera się powszechnemu prawu metamorfozy nieustannej, będącej nieustannym grobowcem; tu cała siła jaką Bóg dał, zużywa się na to, by nie żyć ale trwać, nie zmienić się, nie przerosnąć. Człowiek nawet przesadzony z innej strefy, przywykły do zrzucania skóry coraz nowej, traci po-