Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Major.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nym był dla starego kolegi, wielbił wszystko, unosił się, dowcipkował. Słowem odmłodniał przejęty wspomnieniami lat szczęśliwszych.
Kunusia powróciła wkrótce z herbatą, z flaszką rumu i essencyi ponczowej, cytrynami i całym przyborem do ponczu i podwieczorku. Sykst od czasów wojskowych nie pijał nic, ale pamiętał na jedną godzinę wesołą, spędzoną przy wazie gorącego napoju wśród chłodnej nocy jesiennej na biwakach.
Major pomagał Jadwisi w gospodarowaniu, zrobiono herbatę, z niej dla obu wojskowych, dulcis recordatio praeteritorum (słodkie wspomnienie przeszłości) lekki wyborny ponczyk i znowu przy nim posypały się gradem wspomnienia kampanii, obozowisk, bitw i przygód wojskowego żywota. Rozmowa szła gwarno, wesoło, ochoczo i byłaby trwała może aż nadto długo, gdyby w końcu nienawykły do podobnych rozrywek, pan Sykst powoli na kanapie, uśmiechając się, drzemać nie zaczął.
Major poznał, że czas się było oddalić, uścisnął go czule, zamówił sobie obejrzenie starożytności, pożegnał Jadwisię najwykwintniejszym ukłonem i najsłodszym, na jaki się mógł zdobyć komplementem.. grzeczne słowo powiedział starej Kunusi i bardzo rad z siebie wyszedł, zapowiadając przybycie swe na jutro...
Jeśli kto, to stara sługa, której bez ceremonii prosił, ażeby mu poświęciła na wschodach, zgorszona była tą poufałością nagłą nieznajomego człowieka, który był już u pana Syksta, jak w domu... Kiwała strasznie głową, dziwując się temu osobliwszemu na-