Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Major.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tu coś nowego odkrywa, a w rzeczy zakryte jest wszystko prawie.
Kto wam powie o nowym domu w Krakowie nie wierzcie mu; nowe są tylko kletki i szałasze, których nikt strzedz nie będzie, a powietrze ich tutejsze nie wyżywi... ale o zniszczenie starego czegoś powieściom nie wierzcie równie, w tej atmosferze zachowawczej, to co runie i obali się... jeszcze stoi tak w pamięci, oczach, jakby w rzeczywistości istniało. Starzy ludzie opowiadają, że w piękne nocy księżycowe, byle oczy dobre po temu, w rynku można widzieć obalony ratusz takim jak był.
I tak jest wszędzie...
Na ulicy Sławkowskiej (nie mogę powiedzieć w którem miejscu i pod jakim numerem, aby dzisiejsiejszemu posiadaczowi tego kawałka muru nie czynić przykrości), stoi jedna z bardzo starych kamienic od wieków będąca w posiadaniu rodziny... ale imienia nie pamiętam także, nazwiemy ją choćby... rodziną Matesów.
Z dwóch stron ściśnięta ścianami wszelkich gmachów, które należały do możnych familij, kamienica ta ma trzy okna od frontu, w dole bramę nizką wjazdową i jedno tylko zakracone przy niej okienko. Nad drugiem piętrem wznosi się szczyt z parą oknami, szczyt gotycki zębiony... którego trójkątne zakończenie zdobi kamień ze znakiem czy godłem tak dobrze zamalowywanem wapnem, iż już archeologa nawet oko oznaczonego imienia nadać mu by nie śmiało. Wprawdzie jest to coś między gryfem skrzydlatym a lwem św. Marka pośredniego, ale Bogiem a prawdą mógłby to równie być pierwiastkowo i ptak