Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnie, gdyby — gdyby nie takie zimno przeklęte.
To mówiąc pocałowali się i usiedli znowu blisko siebie na ławeczce, przytulając się jedno do drugiego, jakby się serc swych biciem ogrzać chcieli. Uszła chwila — Amalija ciężko choć po cichu westchnęła.
— Wzdychasz, odezwał się Karol, ręczę, żeś sobie przypomniała, iż gdyby nie ja, gdyby nie przeklęta miłość, w którą ciebie uwikłałem, spałabyś teraz wygodnie, spokojnie, w ciepłym pokoju, na szérokiem i miękkiém łożu małżeńskiém.
— Ach! precz z tą myślą, krzyknęła przeraźliwie kobiéta porywając się — precz z tém przeklętém — Karolu! ucieknę, jeśli słowem jeszcze przypomnisz mi, żem żoną — i nie twoją —!
Karol bardzo nieznacznie ruszył ramionami i zamilkł. Nowe westchnienie wyrwało się Amalij.
— Mogliżeśmy się kiedy spodziewać, odezwała się ona po chwili — że my, my dwoje, my będziem musieli takie nocy przepędzać, aby choć chwilę być razem. Pamiętasz Karolu; —