Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie było. Matka, jak wszystkie matki, u kolebki zaraz marzyła przyszłe szczęście swego dziécięcia, na piérwszém miejscu kładąc odziedziczenie owych niezmiernych miljonów w Białowiezkiéj puszczy. Ochrzczono dziécię z wody, tymczasowie, a nim przyszło do ceremonjalnego chrztu, rozmyślano wielce nad nadaniem imienia nowo narodzonemu. Wiele to było biedy, nim się na ten ważny punkt zgodzono, aż nareście potomek rodziny Heciakowskich, wziął imie Hugona, dla tego, że jak wieść niosła, pradziada prababki pani Hermenegildy brat stryjeczny, przeor nie wiém jakiego klasztoru, nosił to imie. Stało się więc, że małego nazwano Hugonem, a przez spieszczenie Hudziem; i tak zdecydowawszy się, przybierać poczęto do ceremonjalnego chrztu.
Chodziło o kumów; dobrano Podsędka ze Żmudzinką jakąś, a w drugą parę miano postawić w dodatku starą Franciszkę z zakrystjanem. Ze Skopówki jak wiadomo, niedaleko do Bernardynów, zaniesiono więc dziécię do kościoła i we drzwiach oczekiwano tylko na xiędza. Dziécię dając znak zdrowia i długiego życia nielitościwie krzyczało, wrzeszczało i tar-