Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Karol.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc mnie nie kochasz, Hermusiu?
— Da, kiedy już raz mówiłam że kocham, to kocham miłością, ale to całowanie to dalibóg może i grzech, zwłaszcza przed ślubem, przed zaręczynami.
— A! siostruniu, czyż katechizm zabrania całować się? Owszem, sama religja nakazuje miłość, a miłość nakazuje całować się.
— To tak! powiedziała panna zdziwiona argumentem, to tak! A kiedy tak to co inszego, bo ja o tém nie wiedziałam. Nu, nu! to pocałuj, ale wszelako nie przybliżaj się bardzo, bo to pamiętaj przed ślubem, przed zaręczynami.
Ognisty pocałunek za wspólną zgodą stron obu, połączył usta panny Hermenegildy i Gustawa uszczęśliwionego swojéj dialektyki tryumfem. Westchnęli oboje.
— Da fiż! porzućmy te wzdychanie! Już ja dalbóg żeś kiedy mówiłam że kocham to kocham prawdziwie! I nie turbuj się, bo pójdę za ciebie.
— Ale, zmiłuj że się moja droga, przyśpiesz tę chwilę szczęścia, nie uwierzysz jak przykro jest czekać.