Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzeczywistą i najwyższą płacą... płacą ducha duchowi... Ja chcę, ja muszę być, ja będę sławnym.
Źle czynią ci, co synów chowają doma, na rodzinnem gnieździe, nie dając im w wieku młodszym wyjrzeć na ten zawiązek świata i towarzystwa, który się zowie młodzieżą uczącą. Co tu przedmiotów do myślenia pobudzających, ile charakterów dobitnych, ileż stron jednego charakteru ludzkiego odbijających oddzielnie i wyraźnie... Począwszy od spragnionego chleba i bytu lepszego sieroty, co buty współtowarzyszowi czyści, a w przyszłości stanie może wyżej tego, któremu służy, pracą i talentem; aż do utrefionego młodzika z panem guwernerem Francuzem, z końmi wierzchowemi i kucharzem przyjeżdżającego do uniwersytetu... już w tych twarzach młodzieży ujrzysz wszystkie typy rozwinąć się mające późniejszem życiem... Na powleczonych młodością twarzach widać wszystkie jednostronne pasje ludzkie, znamionujące tłum, i dzielące go na kategorje dwie naprzód, głupców i rozumnych, samolubów i bliźnich, (boć bliźnim nie jest, kto drugich za bliźnich nie uznaje).
Z tych dwu klas stojących na krańcach, nieznacznemi mieszaninami kształtuje się ogół i rozróżnia. Oto dziesięć twarzy jednego typu, dziesięciu ludzi w jednej prawie formie odlanych; każdy przecie inny. Tego zafarbowała inna, tego inna panująca namiętność; tamtemu braknie, czego drugi ma do zbytku... Młodzi już nie za jednem gonią. Na ławie szkolnej ten czyta Rinalda Rinaldini, ten Goethego, ten Euklidesa, inny poezje Lamartina, inny szkaradne priapeje Voltaira. A w wyborze tych ksiąg i ich upodobaniu często cała przyszłość leży... Jeden zapisuje słowa nauczyciela, inny ich nawet nie słucha, ten im wierzy ślepo, ów przeczy szydersko, inny