Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnie gryzie i niepokoi, nie wiedziałbym że mnie kocha i nie miałbym więcej jednym żalem, na pełnem i tak sercu. Zostaniem więc sami, sami.




13. Września.

Iza śmiertelnie chora leży. Dwa dni już nie odstępujemy od jej łóżka. W chwili wyjazdu padła zemdlona; od tego poczęła się jej słabość; doktorowie wezwani czynią nadzieję, ale długą rokują konwalescencję.
Trzeba więc było, abyśmy byli razem, blizko oko w oko, przy sobie, nie mogąc się oddalić, przymuszeni cierpieć.
Wrzosek albo co słyszał, albo wszystko tylko zgaduje. Wczoraj wymyślił jakieś pilne interesa usiłując mnie oddalić z domu. Dobry poczciwy przyjaciel zagląda w głąb serc, starając się wszelkiemu grożącemu niebezpieczeństwu zapobiedz. Pojadę, odpowiedziałem mu.
Cesia nie chce mnie puszczać od siebie, płacze na myśl choć krótkiego rozstania, którego przyczyny pojąć nie może. Wrzosek obowiązał się wytłumaczyć jej interes dla którego odjeżdżam. Podkomorzy śmieje się swobodnie z córki i zięcia; dla niego cień procesu jest aż nadto dostatecznym powodem do podróży; poleca mi prócz tego swoje interesa do ułatwienia. Wyjeżdżam więc...




(W papierach które mamy przed sobą, nowa znajduje się przerwa, wedle wszelkiego podobieństwa, dosyć znaczna. Nie ośmielamy się jej żadnemi domysłami zapełniać. Pamiętniki naszego bohatera (jeśli go tak nazwać można), będące widocznie składem jego