Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o pszenicy i wymokłych polach tegorocznych; o cenach zboża, o nadziei podniesienia się wartości wełny i t. d.
Ta postać niewieścia dziwną jest dla mnie i wielką sprzeczność stanowi z ideałem kobiety, jaki wymarzyłem. Z powierzchowności jest wdzięczną, miłą kobietą, a zdaje się jednak żadnego uczucia niewieściego nie mieć. Kiedy spojrzy, rzekłbyś że jej oczy o czemś zaświatowem, niebieskiem mówią, uśmiech ma melancholiczny, prawie smutny, ruch choć trochę sztywny, przecież zręczny, strój pełen prostoty; dla czegoż taką prozą gospodarską żyje cała? Starałem się ją zbadać co lubi... pokazało się, że wszystko prawie dla niej obojętne, prócz gospodarstwa i rządu domowego. Mówiąc o ogrodzie, utyskiwała, że wiele pańszczyzny wychodzi na utrzymanie ścieżek i klombów, a najlepsza ziemia pod trawnikami się marnuje; literatury nie lubi, muzyki zapomniała. Żyje więc cała gospodarstwem, kuchnią życia. Nie darmo chwalił ją podkomorzy, widzę, że zasługuje na pochwały. Serce ma dobre, widziałem jak przybyłą ubogą szlachciankę obdarzyła groszem, suknią i chlebem, jak się czule koło niej krzątała, co więcej znaczy niż datek. Miałażby na wieki pozostać zamkniętą dla wszelkiej myśli większej, dla uczuć na niej wyrastających; miałażby tak spokojnie, w niewiadomości innego świata przejść cały zakres swój?
Z wielką troskliwością wypytywała mnie o matkę, o jej zdrowie, o nasze gospodarstwo, użalając się razem, że, jak słyszała, jęczmiona u nas bardzo licho się okazały. Poszliśmy potem do podkomorzego, który właśnie przy swojej kawie poobiedniej jedyną lulkę tureckiego tytoniu powoli pykał. Adwokat już był odjechał, stary jednak wciąż przemyślał o procesie.