Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Boże! alboż dziś dla grosza gorzej się jeszcze nie żenią...
Po długiej rozmowie z nadzwyczaj roztropnym tym faktorem — nieoceniony człowiek! — kazałem mu jutro przyjść rano — zacząłem się ubierać aby hrabinę Marję odwiedzić, gdy mi list od matki z poczty przyniesiono. Była tę odpowiedź na mój, po pierwszej bytności w Chełmicy wysłany... Ale jakże się mama pospieszyła!
Mój Boże! — tegom się nawet niespodziewał, znając jak mama wysoko ceni ród, krew, stosunki i położenie towarzyskie. W uniesieniu jest nad tą znajomością i każe mi pilno się starać przez Stefana o względy Wlascha.. Skutek do naszych nieszczęśliwych czasów, w których pieniądz tyle znaczy. Mama powiada, że imie męża i tytuł okrywa wszystko.
Dziś napiszę com się dowiedział o prawdziwem ich pochodzeniu... Cela me donne des frissons, ale kilka miljonów... Któż poza tą złotą kratą, dojrzy drzewa jenealogicznego, na którym wyśmienicie stać może książę wołoski... jakiś Principesco, Rumanesco... Georgesco... Wszystkie cyganki i Żydóweczki osłoni mitra książęca!!!
Niechciałem znowu na obiad trafić do hrabiny Marji — poszedłem odwidzieć Iwińskich. Napadli