Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dnich, będących w rękach spekulantów, przejdą do jakiej zamożniejszej rodziny i że się okolica zaludni, naówczas stanie się mieszkalną — ale dziś... — Nie darmo Mama wychowała mnie we Francji i Belgii, starając się o to, ażebym świat lepszy poznał; nabrałem takiego wstrętu do naszego barbarzyństwa, żem się z niem utaić nie mógł. Mało znam naszą kochaną Galileję, jak ją złośliwi ludzie zowią, lecz przyznam się, że oprócz tego towarzystwa wyjątkowego, które na całem świecie jest jedne — to com tu widział — obudzą podziwienie i oburzenie.
O słodkie Brukselli wspomnienia! Lili nigdy nie zapomnę! Proste to było dziewczę, to prawda, ale jaka wrodzona dystynkcja. U nas damy tak rąk pięknie utrzymać nie umieją. Jej to wina, że nawet nie zdałem egzaminu — ale ściśle wziąwszy, na coby mi się to było przydało! Więcej z pewnością nabyłem przez obcowanie z ludźmi, niż z suchych wykładów. Mając jaką taką encyklopedją pod ręką i trochę rozgarnienia, można się wyśmienicie obejść bez nauki.


12. maja.

Wczoraj przyjechałem do Lwowa. Nie byłem w niem od dzieciństwa, nie pamiętam go prawie. Przyznam się, żem go sobie nawet jako stolicę urzędową