Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
29. Maja.

Przez dni kilka nie tknąłem mojego dziennika — czuję się do winy, gniewam się na siebie za złamane słowo, choć samemu sobie je dałem tylko; lecz miałem tyle a tyle zajęć rozmaitych — choć na prawdę żadne z nich — może by tego nazwiska nie było warte..
Lecz właśnie w tych to drobnych, niepostrzeżonych porywach... zaprzątnieniach... spoczywa główny życia interes. To co ludzie ważnem zowią, służy za brzydkie rusztowanie lekkiej budowie powietrznej szczęścia i upojenia...
Radbym do tej spowiedzi mych wrażeń wpisać choć treść tych dni kilku.
Stefan odwiózłszy nas, sam na całą noc poleciał do domu; coś go tam w gospodarstwie korciło. Nazajutrz rano, gdym się do ablucji moich i toalety zabierał, wcisnął się znowu nieproszony ten izraelita, który mi się pierwszych dni stręczył do usług. Niemiałem najmniejszej ochoty, ani do wdawania się z nim, ani do posługiwania się. Stanął jednak u progu, i jakoś zręcznie zagaił, żem go wypędzić nie miał odwagi.
— Jaśnie hrabia może się bezemnie obejść — rzekł — jednakże w wielu razach moja służba i przydać się też na coś... może... Ja młodym chłop-