Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zamku skarby, że pieniądzmi sypie jak król — że człek i do wypitej i do wybitej... a córkę by chciał wydać tak, aby wejść w obywatelstwo... bo dotąd jest tu obcym.
— Z kąd-że się wziął? spytałem.
— I tego nikt dobrze nie wie. — Córka wychowała się w Wiedniu, a on zna doskonale Włochy, Francję, Egipt, Hiszpanję, Turcję i zdaje się, że chyba cały świat. Gdy się go kto spyta o przeszłość — śmieje się i zbywa tem, że bywał wszędzie, że ojczyzny nie ma i że się chce do jakiej wkupić... że wiele biedy doznał i t. p. Ciekawy człowiek... To pewna, że choć rozmówić się z nim nie łatwo — ale nauczyć się od niego można wiele, bo geografię spraktykował caluteńką... i chyba był wszędzie... — Aż strach...
Otóż kochany kuzynku — ja z nim jestem tak dobrze, ale tak dobrze, że za pan brat. Spiłem się z nim parę razy solennie — prawdę powiedziawszy, nie jestem pewny, czy on był pijany, bom ja wcześniej stracił pamięć... Pozawczoraj byłem u niego w Chełmicy, gdzie ze starych ruin nowy zamek sobie postawił, zacząłem mu się tobą chwalić... i bez twej wiadomości cię swatać — na śmiech... A ten mi powiada — to go przywieź!! jak się Arji i mnie