Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i że to wszystko przecie bezkarnie wytrzymać potrafiłem — cud prawdziwy... Przekonany jestem, iż Stefan pewien jest, iż mnie ufetował... Po obiedzie nie było czem ust popłukać. Kawa z cykorją — o likworze pojęcia nie mają, a był by mi się dla przetrawienia rzodkwi i jarzyn niedogotowanych przydał bardzo....
Wieczoru czekałem jak wybawienia... chcieli mnie zatrzymać na noc!! Z rozpaczą się oparłem i stanowczo oświadczyłem, że jechać muszę. Nie wiem czy mi to za złe wzięli, lecz perspektywa kolacji, herbaty, śniadania... rozmowy... tylu godzin, dodała mi męztwa.
Stefan wycałowawszy żonę przy mnie... i poklepawszy ją po ramionach, siadł na bryczkę ze mną. Głowa mi się wściekle rozbolała... Droga na powrót wydała się długą nad miarę... O godzinie jedenastej dobiliśmy się do miasta i Stefan może bawił do północy... jutro go zaprosiłem na obiad i Iwińskich wezwę, bo sam nie wydołam... Okropny człowiek! Ciekawym jaki mi tu oni objad dać potrafią... niechciałbym ich potruć...


21. Maja.

Zrana kazałem zawołać oberkelnera, zamawiając obiad; chciałem podyktować menu. — Oberkelner po-