Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żeli zechcę, mogę się z nim wybrać razem, to mi w stolicy stosunki porobi. Słuchałem osłupiały... O ministrach mówił tak jak wczoraj o naszych panach, lekceważąc ich i stając jakby na równi z niemi. — Krzyczał na cały głos, tak, że w salonie pustym rozmowa nasza przeraźliwie się rozlegała.. i działała mi na nerwy. Niewiem zkąd ta nasza szlachta i dorobkiewicze nabrali tego brzydkiego nałogu wrzaskliwego gadania, — czy ich tego parlament nauczył czy stajnia?
Chciałem się już wyrwać, ale mnie zmusił pozostać; aby żonie i córce przedstawić, poszedł po nie.. Miałem się czas przypatrzeć niesmacznemu salonowi. Na ścianach wisiały oel-druki tandetne, bronz był cynkowy, a adamaszki pewnie na pół z bawełną, ale zdaleka pańsko to wyglądało.
Wyszły nareszcie panie. — Sama Jejmość, tout ce qui il y a de plus commun, cicha jakaś, spokojna i jakby przestraszona istota, nie pozorna. Córka za to widać z jednej z najpierwszych pensyj, ładna dziewczynina, śmiała, rezolutna, kozakowata... i po francusku mówi ślicznie.
Biedny Hawryłowicz, nie zaręczam, ażeby sobie nie wyobrażał, iż na mnie może uczynić wrażenie... Śmiałem się w duchu. Prosili mnie na herbatę, którego dnia... bo pokazuje się że przyjmują... Wysze-