Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czeństwa nie widzę. — Pełna jest prostoty, łatwa w obejściu, nadzwyczaj miła... Hrabina zaprosiła prałata Hyacyntha i barona Tartakowskiego, który tu jakieś stanowisko rządowe zajmuje.
W tych zaproszeniach nawet znać było takt gospodyni domu. — Prałat pomimo swej tuszy i powagi pozornej, jest człowiekiem najweselszym i najmilszym w świecie. Długi czas mieszkał w Rzymie, zna całą arystokrację europejską, wszystkie znakomitości polityczne, il est au fait wszystkich komerażów wiedeńskich i stołecznych po świecie. — Takie to zdolności u nas się marnują. Słuchałem go z prawdziwem poszanowaniem. Dowcipu pełen.
Tartakowski też, choć baronowstwo swe winien sobie samemu, choć o pochodzeniu jego niewiele się pono powiedzieć daje — wydał mi się niepospolitych zdolności człowiekiem, a maniery wyborne.
Z nim, jako bliższym mi wiekiem, poprzyjaźniłem się i wkrótce spoufaliłem.
Przy czarnej kawie pani Emilia wzięła mnie na konfessaty. — Nazywa mnie kuzynem, chociaż nie wiem jaki stopień pokrewieństwa łączyć nas może. — Cher cousin, spytała, przyznaj mi się — tak, między nami, jaki jest cel istotny twojej podróży?
Wytłumaczyłem jej, że na wsi u nas żyć było zupełnem niepodobieństwem z powodu braku towa-