Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

temu... Gdy wróci nazad do hrabiny Marji... pogodzimy się....
Zrozumiał mnie — a demi mot.
— Ale jakże to zrobić? — spytał. Gotowem tem bardziej, że gdyby mnie się poszczęściło, gdybym Arią wziął, a ojciec głupstwo palnął i ożenił się, mógł by mi figla spłatać okrutnego. Rozumiesz? Jest w moim własnym interesie, żeby to rozerwać...
Naradzaliśmy się dosyć długo i zdaje mi się, że Gucio jest na dobrej drodze... Wyszliśmy do salonu znowu jak najlepszymi przyjaciółmi — a ja, odzyskawszy zupełną swobodę, odżyłem. Aprés tout — cyganie i córki Izraela w drzewie jenealogicznem — c’est un peu fort.
Panna się trochę zdziwiła zobaczywszy mnie w dobrym humorze i tak przejednanym z mojem przeznaczeniem, cela m’a fait un bien immense, żem się mógł okazać nieinteresowanym.
Emilia zobaczywszy to, wzięła mnie na bok. Cóż ty myślisz?
— Zrzekam się wszelkiej myśli — po obiedzie ustępuje z placu... Niech się Gucio żeni...
Wielkiemi oczyma spojrzała na mnie.
— A wczorajsze nasze projekta? spytała.
— Od wczoraj do dziś — odpowiedziałem, upły-