Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale potrzeby istotne są małe — odezwała się... my sobie wiele ich tworzymy sztucznie i obracamy w nałogi... Nałogi stają się potrzebami. — Czyjaż wina?...
Zdziwiłem się temu spostrzeżeniu, jak na młodą panienkę, bardzo przemądrzałemu, i zamilkłem. Zwróciłem potem rozmowę.
— Mój przyjaciel Gucio, nieprawdaż że jest chłopcem bardzo miłym?
— Bardzo — odpowiedziała śmiejąc się szczerze i patrząc mi w oczy impertynencko — jest trzpiot i nie ukrywa się z tem wcale, żywy, pocieszny... nie sztywny i nie gra innej roli nad tę, jaką na świat przyniósł z sobą. Mnie się podoba...
— Zazdroszczę mu — rzekłem — lecz co się tyczy roli, znam go dawno, grywa z łatwością różne.
— Nie dobry z pana przyjaciel.
— Bom zazdrośny — odpowiedziałem.
— A! uśmiechnęła się — doprawdy nie ma czego wierz mi pan.
Przeszła się parę razy po balkonie, ja stałem oparty o poręcz jego.
Emilia ukazała się we drzwiach balkonu, a Aria pospieszyła pochwyic ć ą pod rękę i wciągnąć ku nam.