Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Serce wolne, projektów niemam, rozpatruję się.
— Masz czas — rzekł — festina lente. Cóż to jest ta cyganka wołoska?
Zacząłem mu opowiadać.
— To nie dla ciebie — rzekł w końcu. Na takiej loterji wygrywa się czasem, lecz nikomu grać w nią nie życzę. Prawda to, że Emilia...
Uśmiechnąłem się potakująco.
— Dla niej, to doskonałe — zawołał hr. Sylwester. Prawdę powiedziawszy pilno, czas by sobie za mąż poszła. Une femme adorable, ale serce ma w mózgu, najniebezpieczniejsza w świecie rzecz, temperament w imaginacji... i mogłaby jak nic faire un faux pas. Wolę żeby Wołoch głupstwo zrobił, żeniąc się z nią, niż ona. Cela n’empéche pas, że gdybym był młodszy, zaprowadziłaby mnie au fin fond de l’enfer!
Wandy — dodał — prawie nie znam, ale mi się zdaje, iż to dla ciebie hrabio, partja.
Tak mnie ujął życzliwością swoją, żem mu cichuteńko opowiedział moje wrażenia, opinję i spotkanie dwukrotne z kuzynką. Hrabia tego patrjotyzmu niema za tak niebezpieczny.
Mon cher — rzekł — prawda, że to rażąca rzecz ten demonstracyjny patrjotyzm na śniadanie i podwieczorek, i a toute sauce, ale, wierz mi, nic tak