Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dynstynkcji jeszcze nie doszedł. — Stefan z rana posłał do Naboba, że mu gości przywiezie, czekano więc na nas z obiadem.
Zdziwiłem się postrzegłszy Wlascha, i niemogąc sobie zdać zrazu sprawy ze zmiany, jaką w nim znalazłem. Był jakby odmłodzony.
Dopiero wpatrując się baczniej dostrzegłem, że brodę przystrzygł, wąsy wyfixował, brwi jakoś przygładził i twarz czemś wybielił. — Nie powiem żeby mu z tem lepiej było.. Śmiać mi się w duchu chciało.. bo to zapewne dla Emilji postarał się o tę metamorfozę.
Gucio oczarowany w początku, prędko odzyskał przytomność i z nieporównanem zuchwalstwem począł sobie dawać tony.. Przysiadł się zaraz do panny i poprowadził z nią rozmowę, do której i ja się później przyłączyłem. Szczególna rzecz — czuję się daleko od niego lepiej wychowanym, więcej z ludźmi oswojonym, a w towarzystwie on daleko sobie łatwiej niż ja radzi.
W pół godziny z panną był na takiej stopie — do jakiej ja dotąd nie miałem szczęścia dostąpić. — Śmielszy jest — a kobiety to lubią, zdaje się otwartszy, choć go posądzam że wcale nim nie jest..
Wlasch dla mnie był z uprzedzającą grzecznością, ale nie mówił ze mną prawie o czem innem,