Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A! pewnie największe niedorzeczności o nim plotą! co mi tam — zawołała żywo.
— Mam mówić?
— Ciekawam — proszę..
Zacząłem więc jej powtarzać historję ojca i syna, cyganki i izraelitki z Bukaresztu. — Słuchała czerwieniąc się, bledniejąc, niecierpliwiąc.
— Ale koniec końców, przerwała mi gwałtownie — cóż to jest? dowód, że pochodzi od książąt wołoskich i nic więcej. Que’est ce que cela me fait? ruszyła ramionami. — To mnie nic nie obchodzi. — Rozumiem, że hrabia możesz mieć wstręt od ożenienia się z Arją, ale ja mogę śmiało wyjść za Wlascha.. jak tylko go doprowadzę do tego, że mi się oświadczy... co nie długo nastąpi.. Córka tego pragnie, zyskałam ją sobie, a czego ona chce — to dokaże — zresztą i ja — coś mogę.
— A — różnica wiary? szepnąłem spoglądając na nią. — Cóż powie ksiądz prałat?
— A! nudny jesteś! odezwała się opryskliwie, nieznośny — któż o tem myśli? Czy to pierwszy przykład! Mogę go skłonić do zmiany... a potem...
Wstałem milczący, Emilja postrzegła na mojej twarzy wrażenie jakiego doznałem i kazała mi siedzieć. Sama usiadła przy mnie, jak dawniej, poufale, rękę położyła na mojem ręku i poczęła po cichu...