Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

grzewać ludzie uczuć szlachetnych, gdzieby można założyć ognisko itp. było by wielce dla społeczeństwa potrzebnem.
Spuściłem oczy i zmilczałem.
Jeźli się spodziewa mnie nawrócić — nawet dla pięknych swych oczu — to się bardzo myli. Wyniosłem z domu zasady, od których odstąpić nie potrafię żebym chciał, choćbym dla przyzwoitości zgodził się ich nie objawiać głośno. W czasie gdy to mówiła stojąc przy stoliku dziadka, miałem czas się jej przypatrzeć z uwagą. Strój nadzwyczaj prosty, dozwalał wydać sąd, żadnem złudzeniem nie złagodzony. Wzrost średni, figurka kształtna, nieco chuda.. twarz ożywiona, płeć nie zbyt delikatna, czoło piękne, nos orli, usta wdzięczne, włosy i zęby przepyszne.. ale ręka choć kształtna, dużawa i zapracowana.. dystynkcji mało.. W oczach znać bystrość pojęcia.. Tysiące się kobiet podobnych spotyka i mija, nie zwracając na nie wejrzenia. — Widać po niej że nie marzyła nigdy i na świat patrzy surowo, a jednak w rzeczach patrjotycznych unosi się i zapala. Nie pociągnęłaby mnie nigdy ku sobie! Zimną być musi..
Myśmy też zepsuci od dzieciństwa temi trzpiotkami niezrównanemi.. które rosną na paryzkim bruku, temi kwiatkami, pełnemi woni, blasku i smaku i po nich mało która kobieta podobać się nam może. —