Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

hrabiny Marji, znalazł ją samą. Przyjęła mnie jakoś zimno, zakłopotana, z politowaniem szczerem nad zawodem jakiego doznaliśmy. Spytałem o Emilię...
— Nie znalazłeś jej — odpowiedziała — trochę excentryczna zawsze i łatwo się do nowych znajomości zapala... Poznawszy się z tą panną Arią Wlasch, pojechała do niej, ot już drugi raz... i ma tam parę dni zabawić.
Spojrzała na mnie stara i przysunęła się nieco.
— Nie mów tego nikomu, ale mi się zdaje, że ona się gotowa wydać za tego Wlascha, o którym głośno mówią, że był rozbójnikiem. — Czy to prawda, że tak bogaty?
Posłyszawszy to, przypomniałem sobie pierwszą bytność w Chełmicy i mimowolnie westchnąłem. Potwierdziłem to, że istotnie Wlasch się zdawał i był pewnie możnym bardzo, dodając jednak, że dla pani Emilji związek z takim człowiekiem, nieznanego pochodzenia, mętnej przeszłości i dosyć już późnego wieku, nie zdawał mi się stosownym.
— O! już to Emilka, ręczę ci kochany hrabio, do wszystkiego się zastosować potrafi. Zna ludzi, umie się obejść z nimi, a gdy zechce go sobie ująć — to potrafi...
Westchnęła pani Marja, widać jednak było, że obok obawy, niemal rada była projektom córki. Za-